Tym razem będzie o BHP czyli Bezprzykładnej Hucpie coponiektórych Pseudofachowców w naszym muzeum. Jak się przejrzy pocztę kierowaną 2all przez dział kadr, to włos się człowiekowi jeży na głowie. Czy wśród pracowników tej instytucji są tacy, którzy nie mają w domu lodówki, a tym samym nie potrafią jej obsługiwać? Co mnie obchodzi, w jaki sposób należy myć i odmarażać lodówkę? W moim zakresie obowiązków nie ma mycia lodówki i nie ma potrzeby instruowania mnie w tej kwestii. Dodam, że pani, która się tym zajmuje, nie jest moją podwładną i nie widzę powodu, żebym miała interesować się jej pracą. Tego rodzaju instrukcje zachęcają do zakupu większej ilości śluzowaciejącego salcesonu i wątrobianki i wypełnieniu nimi naszej lodówki po brzegi. Kim jest osoba, która te bzdury wymyśla?
I dalej na ten sam temat czyli Bezprzykładnej Hucpy. Jakiś czas temu dotknął nas problem apteczek, stare zostały skazane na banicje, większość działów pospiesznie opróżniała jakąś zapomnianą szufladę, żeby tam przełożyc dotychczasową zawartość, po czym dostalismy metalowe skrzyneczki wyposażone w różne dziwne przedmioty w rodzaju chusty trójkątnej i nożyczek. A jeśli już mówimy o udzielaniu pierwszej pomocy. O ile dobrze pamiętam w 2005 roku dostaliśmy od Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy defibrylator, który – podobnie jak w metrze – powinien wisieć na widocznym miejscu. Czy ktoś mógłby mnie poinformować, gdzie on wisi?! W założeniu chodzi o to, żeby defibrylatory znajdowały się we wszystkich miejscach publicznych w rodzaju dworców, szkół, hipermarketów – i muzeów. To oznacza, że pewnego pięknego dnia, ktoś wpadnie do nas z krzykiem niekoniecznie w celu napawania się sztuką, tylko w nadziei spożytkowania znajdujacego się u nas urządzenia ratującego życie np. komuś w cafe Lorentz…
I żeby na koniec zwekslować na trochę inne tory, czyli do cafe Aleje, czy to nie mogła być trochę bardziej normalna knajpa, bez parfait z łososia, carpaccio z buraków, nie mówiąc o serniku z białej czekolady? W czasach ucisku ludzie produkowali różne ersatze, sama piekłam w stanie wojennym piernik na herbacie lipowej z kandyzowaną marchewką, ale to było co innego. Pomysł produkowania pasztetu z grochu, makowca z grysiku i ciastek z mięsa nie jest nowy, ale czy my naprawdę koniecznie musimy to jeść? I to za takie pieniądze?
KonFacela