Każdy w tej instytucji ma swoje obowiązki. Jedni myją gabloty, inni punktują Grunwald, a jeszcze inni zajmują się budowaniem wizerunku i kontaktami ze światem zewnętrznym. Jeśli gabloty będą brudne, będziemy mieć pretensje do laborantki. Jeśli z Grunwaldu zacznie odpadać farba, będziemy szukali konserwatora, a jeżeli Program I TV pokaże w Wiadomościach o 19.30 relację z konferencji prasowej z otwarcia Muzeum ze starym logo (tym owalnym, z wizerunkiem budynku), będziemy szukali naszego dzielnego kierownika działu promocji. Nie pamiętam dokładnie, ile zapłaciliśmy za ten wężyk na granatowym (w porywach czerwony wężyk na białym), ale jak już komuś odbiło, to teraz trzeba się tego trzymać. Wielki specjalista od reklamy powinien wiedzieć, że nawet najgorszy projekt, jeśli się go ciagle i z przekonaniem pokazuje, to w końcu wszyscy się przyzwyczajają i nikt nie protestuje.
Bardzo jestem ciekawa, jak tam wieczorne otwarcie, wielki dzień naszej pani dyrektor, ukoronowanie tych trudnych dziesięciu miesięcy. Ach, ach. Sądząc po relacji w internecie i prezydent, i minister, a nawet przewodniczący naszej rady – wszyscy oni byli oczarowani i zbudowani. Między nami mówiąc, nie ma takiej opcji, żeby mogło być inaczej. Ministerstwo dało pieniądze na remont i pan minister musiał być oczarowany, ponieważ jakakolwiek krytyka byłaby krytyką jego samego. Poza tym, jeden dyrektor już mu się u nas nie udał, więc teraz ten drugi musi się udać, żeby nie wiem co. Prezydent – to oczywiste – polegał na wieloletniej renomie tego miejsca, a jeśli chodzi o Jacka, to podobnie jak w przypadku ministra – przyłożył ręki do pseudoreform i to co zobaczył, musiało mu się podobać z z automatu…
KOnfacela